
Kto to jest Ghostman? To człowiek, którego zadaniem jest być niewidzialnym. Ma sprawić by przestępcy zniknęli po dokonaniu zbrodni, by nigdy nie zostali złapani. Czasami również sam bierze udział w napadach, ale nie tym razem. Tym razem ma odnaleźć pieniądze skradzione z kasyna w Atlantic City, a jednocześnie posprzątać po samym napadzie. Ma na to ograniczoną ilość czasu i nie może odmówić. Ma bowiem dług wobec tego, kto mu zlecił to zadanie.
Roger Hobbs to debiutant w co trudno uwierzyć. „Ghostman” to książka doskonała w każdym calu. Dopracowana, przemyślana, żadnych niedociągnięć. Autor stworzył historię, jakiej nikt dotąd nie wymyślił. Nowatorską, z pędzącą akcją, niespodziewanymi zwrotami. Książka niesamowicie wciąga już od pierwszych stron, a przewracając kartki nigdy nie wiesz co autor zaserwuje Ci następnym razem. Tkwisz w takiej niepewności aż do samego końca, do ostatniej strony, bo nie można przewidzieć jak skończy się historia Ghostmana – człowieka, który żyje by znikać.
Czy Ghostman ma jakieś wady? Nie, to doskonała lektura. Mnie troszkę denerwowały retrospekcje, ale dobrze komponowały się z bieżącymi wydarzeniami. A tych było co nie miara, bo Ghostman balansuje między tożsamościami, w każdej godzinie jest kimś innym, a zagadka która została mu powierzona stanowi nie lada problem i jej rozwiązanie nie przyjdzie bohaterowi tak łatwo.
Na koniec mam tylko jedną uwagę. Debiut Rogera Hobbsa jest tak rewelacyjny, że nie wiem czego spodziewać się następnym razem?! Ale wiem jedno, kolejna książka autora będzie moją obowiązkową lekturą.