Faza I: „Uroczysko”
Zaczęło się niewinnie. Przysiadłam w sobotę na pięć minut, z myślą przeczytam kilka stron. I tak nagle się okazało, że minęły trzy godziny, a książka się skończyła. W międzyczasie dostałam kilka razy ataków śmiechu, a mąż zaczął na mnie dziwnie popatrywać.

Urzekła mnie Majka, Marysia i cała ta menażeria charakterów, jakie skupiły się w Malowniczem. Osobliwości i osobowości na każdym metrze kwadratowym. Majka i Jagoda normalne to na pewno nie są i całe szczęście, bo inaczej nie wytrzymałyby tego wszystkiego, co autorka im zgotowała. Malownicze – cudne miasteczko, w jakim wielu z nas żyje, choć nie zdaje sobie z tego sprawy. Ciche, spokojne, ciepłe, a jednak pełne energii, pomysłów i radości. Kasandra też na medal!
Faza II: „Sezon na cuda”
Nauczona doświadczeniem z soboty, zarezerwowałam sobie więcej czasu, ale jak tylko zaczęłam czytać, zaraz ktoś mi zaczął przeszkadzać, a takich ktosiów było wielu. W efekcie książka zajęła mi cały dzień, ale wieczorem nie zgasiłam światła, dopóki nie przeczytałam ostatniego słowa. Zwijanie się ze śmiechu sprawiło, że mąż zaczął podejrzewać, że ożenił się z wariatką (w pozytywnym sensie oczywiście).
Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Maja postanawia zaprosić na Wigilię wszystkich mieszkańców. Jednak spełnienie oczekiwań gości wcale nie będzie proste!
W jednej chwili na Maję spadną problemy uczuciowe sąsiadów i przyjaciół. W dodatku jej córka zacznie zachowywać się dziwnie, a na horyzoncie pojawi się atrakcyjny mężczyzna. Kiedy jeszcze do drzwi pensjonatu zapuka nieznośna Paulina, która postanawia poszukać sobie w okolicy faceta, świat Mai stanie na głowie…*
To tak w świątecznym klimacie, ale jakby w Malowniczem nic się nie działo, to co by to były za święta. Boże Narodzenie za pasem, śniegu nie ma, gości w Uroczysko też nie widać, a na dodatek trzecia B jak zwykle wywinęła Majce numer swoim nietypowym podejściem do typowych zadań. Szopka dosłownie i w przenośni. Cudowna Leontyna i Waleria, świąteczne cuda w postaci śniegu i dobrych uczynków. Nowi bohaterowie i bohaterki, opowieść o tym, że pozory mylą i nawet z beznadziejnej sytuacji zawsze jest wyjście. No i oczywiście wigilia urządzana przez Majkę rozrośnie się do rozmiarów przekraczających standardowe gabaryty pensjonatu. Jednym słowem Gwiazdka na medal!
Faza III: „Okno z widokiem”
I znowu zarezerwowane kilka godzin, znowu pełno wrednych osób niepozwalających spokojnie się chichrać nad perypetiami bohaterów, ale przynajmniej mąż osiągnął pewność, że ożenił się z wariatką:)

Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle! O tak diabeł to sprytna bestia, ale i święty Antoni nie wypadł krowie spod ogona. Chociaż może nie wypada tak mówić o świętym? W każdym razie Róża ma chody u nich obu i dlatego nic jej nie jest straszne. Nawet taki Walczak co chce zburzyć kapliczkę na rozstajnych drogach i postawić tam magazyny. Konszachty z diabłem ma również babcia Matylda, która zawsze robi to co chce i dobrze na tym wychodzi. Nie mogę nie wspomnieć o studentach, ale dlaczego, to już musicie przeczytać i sami się dowiedzieć, co przyszłość narodu potrafi zmalować w Malowniczem. Policjanci rodem z dowcipu, typowy starszy profesor, któremu żona nie daje żyć i mamusia, która też nie daje żyć. A w tle Majka i jej Uroczysko. I kolejni mieszkańcy Malowniczego.
Faza IV: „Wino z Malwiną”
Przeszłam przez tę fazę jeszcze w lipcu – RECENZJA TUTAJ
